Biografia

Urodziłem się 8 kwietnia 1956 r. w Sępólnie Krajeńskim, jako siódme dziecko z grona dziesięciorga rodzeństwa. Ojciec mój był mistrzem ślusarskim uczącym zawodu młodsze pokolenie, a mama z domu Kaźmierczak, była mistrzynią ogniska domowego. Byłem ostatnim z rodzeństwa, które przyszło na świat w domu rodzinnym. Naukę w szkole podstawowej rozpocząłem w 1963 r. w miejscowej jedynce. Po roku przeniesiony zostałem do nowowybudowanej 1000-latki, czyli Szkoły Podstawowej Nr 3. Później naukę kontynuowałem w Liceum Ogólnokształcącym w Sępólnie Kraj. w klasie matematyczno-fizycznej. Studia podjąłem w Wyższej Oficerskiej Szkole Pożarniczej w Warszawie, co było kontynuacją zainteresowań zaszczepionych przez ojca - aktywnego działacza społecznego ochotniczych straży pożarnych, a ugruntowanych w działalności młodzieżowej miejscowej OSP.

Naukę zakończyłem w 1979 r. uzyskując tytuł inżyniera pożarnictwa, broniąc pracę pt.: "Projekt urządzeń zabezpieczających Zakłady Stolarki Budowlanej STOLBUD w Tucholi" (promotor: ppłk mgr inż. Mieczysław Wisławski).

8 lipca 1978 r. zawarłem związek małżeński z Genowefą Urbańską. We wrześniu 1979 r. przeprowadziliśmy się do Poznania, gdzie podjąłem służbę w resortowej ochronie przeciwpożarowej na stanowisku inspektora w Poznańskim Zjednoczeniu Budownictwa.

W styczniu 1980 r. urodził nam się syn Sławomir.

Z wielu powodów, w tym mało satysfakcjonującej pracy (więcej urzędnika niż strażaka) oraz braku wyraźnych perspektyw na unormowanie życia rodzinnego, skorzystałem z oferty przeniesienia służbowego do Komendy Rejonowej Straży Pożarnych w Wągrowcu. Nie bez znaczenia miał urok miasta i swojskie klimaty podobne do tych z ziemi krajeńskiej.

We wrześniu 1981 r. urodziła nam się córka Anna. Były to najpiękniejsze lata naszego życia, pomimo, że w Wągrowcu nie mieliśmy najbliższej rodziny. Wszystko co przeżywaliśmy, pomimo octu na półkach, było naszą zasługą i kilku bliskich znajomych. Dziećmi, do czasu objęcia wychowaniem przedszkolnym, zajmowała się małżonka. Szczęśliwym rozwiązaniem, oprócz urlopu macierzyńskiego, był płatny urlop wychowaczy.

Jak każdy w tych latach, przeżyłem zapaść gospodarczą, gorące wydarzenia niepokojów społecznych oraz wprowadzenie stanu wojennego. Mało kto pamięta ten okres w wymiarze trudności, nonsensów społecznych, galopującej inflacji. W Wągrowcu byliśmy z daleka od wielkich wydarzeń politycznych. Żyliśmy światem w skali mikro. Cieszyliśmy się z dobrodziejstwa pożyczki dla młodych małżeństw. Dawała ona przepustkę do nabycia podstawowych dóbr (telewizor, pralka, okurzacz). a nie wsparcie finansowe. Zapach pomarańczy był zwiastunem świąt, a ich zakup sprawiał uczucie sukcesu. Tak było ze wszystkimi dobrami.

W 1983 r. doszło w komendzie do zbiorowego złożenia przez członków PZPR legitmacji partyjnych. Brak przynależności organizacyjnej samego komendanta był pretekstem tego aktu. Sprawa odbiła się echem po całym kraju i wywołała zainteresowanie nawet I sekretarza Wojciecha Jaruzelskiego. Wcześniej byłaby to rzecz normalna, ale wówczas doszukiwano się co najmniej dywersji politycznej. Przez komendę przewinęło się wiele osób, w tym delegat Komendanta Głównego, czy I sekretarz KM PZPR w Wągrowcu Stanisław Leciejewski. Zresztą ten ostatni zarzucił mi, że cała sprawa została sprowokowana przeze mnie, gdyż miałem "kierowniczą rolę partii w d...". Afera została zażegnana, rezygnacje zostały cofnięte. Odwołany został tylko zastępca Komendata Wojewódzkiego ds. polityczo-wychowawczych. Ze mną przeprowadzona została rozmowa, że chcąc nie chcąc jestem wzorem do naśladowania i byłoby dobrze, abym wstąpił do partii.

Rok 1979 to początek przemian. Objęły one również straż pożarną. Oczekiwaliśmy zdecydowanych zmian, ale zarazem byliśmy zaniepokojeni niepewną naszą przyszłością. We wrześniu na szczeblu kraju zawązał się Komitet Założycielski SKSP NSZZ "Solidarność". Wystąpił on z apelem o współpracę do ludzi gotowych zaangażować się w reformę służby. Moje opracowania spotkały się z zainteresowaniem członków Komitetu i od tego momentu zostałem zaproszony do grona ekspertów. W marcu 1990 r. zostałem wybrany do Krajowej Sekcji Pożarnictwa NSZZ "Solidarność", w której działałem do 1994 r.  W tym czasie miałem okazję bezpośredniego udziału w tworzeniu reformy ochrony przeciwpożarowej i służby pożarniczej.

Po zakończeniu prac w związku zawodowym, całą swoją uwagę skupiłem na wdrożenie reformy w jednostkach rejonu wągrowieckiego oraz wypracowaniu zasad funkcjonowania systemu ratowniczo-gaśniczego w województwie pilskim.

W 1998 r. zostałem przeniesiony na stanowisko komendanta wojewódzkiego w Łodzi. Funkcję tą pełniłem do końca 2001 r. Był to okres znaczących wyrzeczeń rodzinnych, gdyż charakter zajęć wymagał dużego zaangażowania czasowego. Zarazem stanowił doskonałą szkołę życia. Wiele wyobrażeń zostało zweryfikowanych, a potrzeba skutecznego działania nauczyła pracy w zespole, szukania kompromisów, stawiania na najlepszych.

Po zakończeniu służby w 2002 r. przeszedłem w stan spoczynku. Pomimo tego nie zaprzestałem zajmować się problematyką bezpieczeństwa. Nie była to praca zarobkowa, lecz studiowanie dziedziny pod kątem szukania rozwiązań systemowych. W tym celu odbyłem studia magisterskie w zakresie ekonomiki i organizacji ratownictwa. Efektem tych zainteresowań są liczne dysertacje i artykuły.

W latach 2007 - 2009 miałem okazję opiekowania się najmłodszym członkiem naszej rodziny - wnuczką Paulinką. Muszę przyznać,  że z wielu zajęć wykonywanych przeze mnie, najwięcej satysfakcji dał mi kontakt z nią. Teraz rozumiem zadowolenie kobiet pokolenia mojej mamy, które wychowanie dzieci traktowały jako misję. Niejeden z mężczyzn nie wie co traci, gdy dobrowolnie rezygnuje z obowiązku aktywnego rodzica.