Meres Zbigniew

Bardzo sprawny i inteligentny oficer, szkoda że maÅ‚ego serca. Przede wszystkim skupiony na kreacji wÅ‚asnego wizerunku, nawet kosztem najbliższych. Jako indywidualista nie byÅ‚ zainteresowany pracÄ… w zespole. Bardzo nieufny i podejrzliwy. Wszystko musiaÅ‚ kontrolować. Z silnymi zawieraÅ‚ sojusze, np. ze zwiÄ…zkami zawodowymi. PozwalaÅ‚ im na wiele, nie tylko dla Å›wiÄ™tego spokoju. Innych zrÄ™cznie zniechÄ™caÅ‚, czy deprecjonowaÅ‚, a przy najbliższej okazji usuwaÅ‚. Nie brzydziÅ‚ siÄ™ żadnych technik. PodziwiaÅ‚em jego mistrzostwo, gdyż od niewygodnych spraw trzymaÅ‚ siÄ™ z daleka, a do trudnych zadaÅ„ wysyÅ‚aÅ‚ innych. Bardzo skrupulatnie budowaÅ‚ swój image. Każda okazja byÅ‚a dobra. Nowo poznanÄ… osobÄ™ zawsze pochwaliÅ‚, czy poÅ‚askotaÅ‚ po próżnoÅ›ci. Pozostawione wrażenie rozchodziÅ‚o siÄ™ samoistnie w Å›rodowisku wyróżnionego. Nikt nie potrafiÅ‚ tak perfekcyjnie wypeÅ‚niać ceremoniaÅ‚u pożarniczego. Czasami myÅ›laÅ‚em, że widzÄ™ robota. Doskonale radziÅ‚ sobie w sprawach operacyjnych. Bardzo szybko potrafiÅ‚ uzyskać posÅ‚uch nawet wÅ›ród szefów samorzÄ…dowych.

WedÅ‚ug mnie nie wykorzystaÅ‚ szansy na wzmocnienie ustrojowe PSP. ByÅ‚ to skutek pewnego dezerterstwa, braku strategicznej wizji i spójnego planu dziaÅ‚ania, oraz doprowadzenia do powstania różnych regionalnych polityk.

NauczyÅ‚ mnie jednego – zawsze mierz siÅ‚y na zamiary, a gdy sÄ… za maÅ‚e, to zajmij siÄ™ najpierw budowÄ… swojego zaplecza.

Do końca nie wiem, dlaczego gdy widzę Meresa, to przypomina mi się przysłowie: Pokorne ciele dwie matki ssie.

Jak starsi strażacy pamiÄ™tajÄ… – najpierw w 1995 r. pojawiÅ‚ siÄ™ w Warszawie StanisÅ‚aw Kocur ze ÅšlÄ…ska, jako nowy szef „SolidarnoÅ›ci” pożarniczej. Potem trzy lata później generaÅ‚ Meres też ze ÅšlÄ…ska. Czy jest to dzieÅ‚o przypadku? Wiem, że Prezydium zwiÄ…zku miaÅ‚o inne oczekiwania niż ci ze ÅšlÄ…ska. Ciekawa jest też późniejsza jego kariera.