Ochotnicze Straże Pożarne - szanse i możliwości

I.          Rys historyczny

Ruch społeczny skupiony w ochotniczych strażach pożarnych należy do nielicznych, które cechuje masowość, a jednocześnie autentyczność.
Jego powstanie i rozwój ma różny rodowód. Generalnie, inicjatorami byli światlejsi mieszkańcy miast tacy jak: sędziowie, księża, właściciele dużych majątków, a przede wszystkim starsi cechów rzemieślniczych. Wychodzili oni naprzeciw zapotrzebowaniu zorganizowania mieszkańców w walce z groźnymi pożarami w formie samoobrony. Podstawową siłę ratowniczą pozyskiwano poprzez nakładanie obowiązku na określone grupy społeczne. Środki na działalność pochodziły z różnych źródeł: darowizn, kwest publicznych, akcji charytatywnych oraz dotacji władz miejskich. Na przełomie XIX i XX wieku jednostki ochotnicze zaczęły skupiać się w związki regionalne, a z chwilą uzyskania niepodległości, w Związek Straży Pożarnych Rzeczypospolitej Polskiej, działający jako stowarzyszenie wyższej użyteczności. Związki poza wypełnianiem funkcji animatora, szkoleniowca, a nawet kontrolera, podejmowały inicjatywy wobec władz państwowych. Udział środków publicznych w działalności straży pożarnych zwiększał się. Władze dużych miast opłacały coraz częściej strażaków tzw. pogotowi ogniowych, partycypowały w zakupach sprzętu, budowie remiz. Władze państwowe wspierały koszty funkcjonowania związku, szczególnie na zatrudnianie zawodowej kadry, szkolnictwa, prac badawczych, wydawniczych. Związane było to z faktem wypełniania przez Związek istotnej funkcji publicznej, jako jedynej instytucji działającej w ochronie przeciwpożarowej państwa.

Próba reaktywowania po II wojnie światowej organizacji ochrony przeciwpożarowej na wzór przedwojenny, nie powiodły się. W 1949 r. decyzją Rady Ministrów Związek został rozwiązany, a jego zadania przejęła państwowa straż pożarna. Okres ten wspominają działacze społeczni, jako zapaść aktywności jednostek ochotniczych straży. W 1956 r. władze państwowe reaktywowały Związek, a właściwie utworzyły farsę instytucji społecznej. Powołano organizację hierarchiczną, w skład której weszły wszystkie jednostki ochotniczej straży pożarnej (poprzednio każda miała swój odrębny statut) zarządzane przez struktury wyższe Związku. Pomimo zachowania pewnych form stowarzyszenia, w rzeczywistości straże pożarne utraciły dotychczasową samodzielność. Strażacy po raz pierwszy zostali poddani indoktrynizacji politycznej, realizowanej przez delegowanych do pracy społecznej funkcjonariuszy partyjnych. Z tego okresu znana jest idea: „co wioska to jednostka”. Odgórne inicjowanie jednostek najczęściej nie wynikało z potrzeb zabezpieczenia pożarowego, ale z chęci zmonopolizowania społeczeństwa. Pomimo tego, wyraźnie określone granice kompetencji między Związkiem a zawodową strażą pożarną, powodowały, że stworzony system w miarę sprawnie funkcjonował. Związek zajmował się zagadnieniami wewnątrz organizacyjnymi (zebrania, zjazdy, uroczystości, zawody, turnieje, współzawodnictwa, działalność kulturalna), a straż zawodowa zapewniała wyposażenie sprzętowo-techniczne, szkolenie, nadzór i dowodzenie operacyjne. Mankamentem tego okresu był wyraźny spadek jakości działania ochotniczych straży pożarnych, w tym również w obszarze ratowniczym. Wpłynęło na to wiele czynników, m.in.:

  • odejście ze straży ochotniczej elity intelektualnej, która nie tylko animowała ruch społeczny, ale również była wzorcem etycznym i obywatelskim,
  • nacisk na masowość Związku wprowadził bylejakość, aktywność pozorowaną,
  • pełnienie funkcji przez ludzi z nominacji partyjnych, którzy nie będąc pasjonatami ochrony przeciwpożarowej, skutecznie ochładzali aktywność pozostałych,
  • chroniczny brak środków finansowych.

Odpowiedzią funkcjonariuszy państwowych było tworzenie coraz większej ilości zawodowych straży pożarnych. Zastępować one zaczęły pogotowia zawodowe kierowców-mechaników, wzmacnianych podczas interwencji przez członków ochotniczych straży pożarnych. Najczęstszym skutkiem tych decyzji było samorozwiązywanie się jednostek społecznych.

Duże zmiany jakościowe przyniosły lata 90-te. Zapoczątkowane one zostały przeniesieniem obowiązku finansowania zadań operacyjno-technicznych ochotniczych straży ze straży zawodowej do gmin samorządowych. Co prawda, uniknięto tym sposobem zapaści finansowej jednostek ochrony przeciwpożarowej, ale spowodowano inne niekorzystne zjawiska. Po pierwsze komendy przestały wpływać na politykę operacyjną, za sprawność której odpowiadały (zgodnie z zasadą: ten rządzi kto ma pieniądze). Po drugie – ochotnicze straże pożarne utraciły techniczną opiekę ze strony jednostek zawodowych. Zjawiska te spowodowały rzeczywisty wzrost kosztów utrzymania, spowodowany rozmijaniem się wydatków z potrzebami ratowniczo-gaśniczymi oraz nie wykorzystywaniem potencjału technicznego, który był w dyspozycji komend rejonowych. Po trzecie – niszę która powstała po aktywie partii robotniczej, zajęli włodarze gminni wywodzący się z PSL-u. Szybko zrozumieli, że dysponując gminnymi środkami budżetowymi, mogą na bieżąco budować swój kapitał polityczny.

Nowe rozwiązania ustrojowe (ustawy: o ochronie przeciwpożarowej i o Państwowej Straży Pożarnej) miały doprowadzić do usamodzielnienia się ochotniczych straży pożarnych. Każda jednostka nabywała odrębną osobowość prawną, a zrzeszanie się w różnorodne związki wynikało z jej dobrowolności. Ustawodawca zamierzał złamać monopol Związku, kierowanego przez skompromitowany aktyw.

Brak zainteresowania kierownictwa nowopowołanej PSP zagadnieniami ruchu społecznego, nie zapobiegło odtworzeniu prawnej pozycji Związku. Wzmocnieniu temu sprzyjała potrzeba rozwiązania wielu problemów jednostek społecznych, które były na ten czas obojętne Komendzie Głównej PSP. Okres ten zapoczątkował rozgałęzienie polityki w ochronie przeciwpożarowej. Związek zaczął realnie wpływać na strukturę zdolności ratowniczej poprzez wyposażanie sprzętowe (nawet ustanowił wewnętrzne standardy ich posiadania!?). PSP zajęta była sobą, a właściwie budową systemu ratowniczego, którego powszechność miały zapewnić jej jednostki ratowniczo-gaśnicze!?.

Skuteczność Związku zwiększyła się po roku 1999, kiedy działacze PSL-u „opanowali” wojewódzkie fundusze ochrony środowiska. Przykładem osiągniętej sprawności działania jest „przetwarzanie” środków samorządowych, funduszy ochrony środowiska, odpisów towarzystw ubezpieczeniowych, a nawet dotacji Ministra Spraw Wewnętrznych dla jednostek OSP przez zarządy wojewódzkie ZOSP RP. Nie dysponując faktycznie własnym kapitałem, a ogniskując środki, potrafią zarobić na prowizji od zakupów, przy jednoczesnym „zbijaniu” dużego kapitału politycznego podczas licznych uroczystości wręczania, otwierania itp.

Generalnie taki stan rzeczy powinien powodować zadowolenie strażaków.
I tak istotnie jest, tylko czy zadowolenie jest wykładnikiem sprawności systemu ratowniczego? Każdy system, w którym odpowiedzialność nie pokrywa się z możliwościami działania, jest po pierwsze wadliwy, a po wtóre kosztowny.

Według pobieżnych szacunków ok. 40% środków finansowych wydatkowanych w powyższym trybie jest po prostu marnowane.

II.Ocena sytuacji bieżącej

Odejście w latach powojennych od racjonalnej polityki tworzenia i funkcjonowania jednostek OSP spowodowało powstanie wielu niekorzystnych zjawisk. Jak zawsze, nie mówi się publicznie o tych niezręcznych problemach, a otwarta debata niesie za sobą ryzyko oskarżeń o atak na suwerenność ruchu. Natomiast brak rzetelnej analizy nie stworzy szansy na wypracowanie polityki likwidującej przysłowiową kwadraturę koła.

Do podstawowych patologii należą następujące zagadnienia:

  1. Nie dostrzeganie przez organizatora możliwości budowania profesjonalnego systemu ratowniczego w oparciu o jednostki OSP. Wpływa na to wiele przyczyn. Po pierwsze – komendant powiatowy PSP praktycznie nie ma żadnych urzędowych narzędzi oddziaływania na sprawność operacyjną jednostek społecznych. Po drugie – te, z których mógłby skorzystać, wymagają zaangażowania ponad jego ustawowe zadania, na co niewielu się decyduje. Po trzecie – łatwiej jest, unikając konfliktów z druhami, skupić się na profesjonalnej służbie, traktując jednostki społeczne jako folklor. Przejawem powyższego zjawiska jest chociażby brak powiatowych strategii rozwoju systemu ratowniczego wykorzystującego i kształtującego potencjał operacyjny jednostek OSP. Od szeregu lat (badano okres 1996-2002) udział tego potencjału w działaniach ratowniczych nie ulega zmianie i wynosi ok. 26%. Nie można mówić o powszechności systemu ratowniczego, czyli o równomiernym dostępie do dobra publicznego, jakim w tym przypadku jest szeroko rozumiany ratunek, o ile przede wszystkim opiera się on o jednostki ratowniczo-gaśnicze PSP (rys. 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7). Faktu tego nie zmienia funkcjonujący od 1995 r. instrument włączania jednostek OSP do KSR-G. Jego konstrukcja jest zbyt scentralizowana, zbiurokratyzowana i mało elastyczna, co powoduje, że spodziewane efekty nie są osiągane. Inna ułomność tego instrumentu pojawiła się w 2000 r., gdy zwielokrotniono rządowe środki pomocowe dla jednostek OSP. Na przykład
    w województwie łódzkim dotacja Ministra Spraw Wewnętrznych w wysokości ok. 1 mln zł. spowodowała zmniejszenie wydatków gminnych w przybliżonej wielkości.
  2. Ilość jednostek OSP znacznie przekracza potrzeby operacyjne. Problem ten został częściowo rozwiązany na początku lat 90-tych. Konfrontacja doktryny Związku z realiami rynkowymi spowodowała, że wiele jednostek, szczególnie zakładowych, przestało istnieć. Ocena ta w żaden sposób nie sugeruje podjęcia kolejnych działań likwidujących jednostki. Wręcz odwrotnie, potencjał który tkwi w jednostkach OSP, jest zbyt cenny w szeroko pojętym aspekcie społecznym, aby tylko z jednego powodu z niego rezygnować. Problem ten jednak należy dostrzegać, gdyż:
    a) powoduje on niewłaściwą alokację środków finansowych (nie jest zachowana proporcja między potrzebami, a nakładami). Jak wspomniano powyżej, ok. 40% środków nie pracuje na poprawę sprawności systemu (rys. 8, 9, 10).
    b) duża liczba jednostek OSP, to tym samym bardzo duża ilość członków czynnych. Częstotliwości zdarzeń daje szansę statystycznemu strażakowi uczestniczyć w 1 - 2 interwencjach rocznie. Na przykład: na zarejestrowanych w 2002 r. 475 tys. strażaków czynnych w działaniach ratowniczo-gaśniczych udział brało 870 tys. Jeżeli uwzględnimy, że interwencje podczas wypadków drogowych stanowią 20% ogółu, to szansę na udział w takiej interwencji maleje do jednej na pięć lat. A jeżeli uwzględnimy, że tylko w co szóstej użyte są narzędzia hydrauliczne, to ten strażak może mieć okazję raz w życiu wykazać się swoją sprawnością. Czy w tej sytuacji możliwy jest jakikolwiek system, który zagwarantuje odpowiedni poziom wiedzy, doświadczenia i umiejętności? (rys. 11, 12)
  3.  Bardzo niski poziom umiejętności będący skutkiem wielu przyczyn. Do najważniejszych zaliczyć można:
    a) brak właściwego zainteresowania jednostkami OSP ze strony komendantów powiatowych, co zostało opisane w pkt. 1,
    b) brak możliwości nabywania doświadczenia w wyniku niskiego uczestniczenia w działaniach ratowniczych,
    c) zaprzestanie szkoleń wewnętrznych w jednostkach OSP, spowodowane naturalnym wykruszeniem się grupy społecznych instruktorów, wyszkolonych dla potrzeb OSP w latach 60-tych ubiegłego wieku,
    d) spadek dyspozycyjności członków OSP, spowodowany obowiązkiem świadczenia pracy – bardzo często uniemożliwia to odbycie zorganizowanego szkolenia.
  4. Sytuacja na rynku pracy nie pozostaje obojętna na zachowanie ciągłości gotowości bojowej jednostek OSP. Po pierwsze żaden z pracodawców nie jest zainteresowany ponosić koszty zakłóceń w świadczeniu pracy przez członków OSP. Po drugie – sytuacja wymusza szukanie zatrudnienia poza swoim miejscem zamieszkania. Efektem jest spadek dyspozycyjność akurat w godzinach największej aktywności ratowniczej. Dotyczy to szczególnie osób mających uprawnienia do kierowania pojazdami pożarniczymi.
  5. Ograniczenie tylko do formalnej podległości operacyjnej, powiązań między jednostkami OSP a komendami powiatowymi PSP, jest źródłem spadku dyscypliny. Zjawisko to jest tym bardziej zarysowane im większe są rozdźwięki między aktywem społecznym a zawodowym (najczęściej na tle ambicjonalnym, czy źle pojętej suwerenności). Należy zdawać sobie sprawę z faktu, że jednostki OSP działają jako dobrowolne stowarzyszenia, których samodzielność chroniona jest prawem. W związku z tym, każdy społeczny strażak ma prawo odmówić podporządkowania się poleceniom osób spoza władz swojej jednostki. Dotyczy to również działalności ratowniczej, o ile nie zostały podjęte stosowne zobowiązania w umowie poprzedzającej włączenie jednostki do krajowego systemu ratowniczo-gaśniczego.

Dla zachowania równowagi oceny należy także dostrzegać zjawiska pozytywne. Należy przyznać, że pomimo zawirowań historycznych oraz nowych uwarunkowań, ruch społeczny skupiony przede wszystkim w jednostkach OSP, nie stracił swojej autentyczności. Sam fakt niskich walorów ratowniczych, nie przekreśla jego znaczenia społecznego. Powszechnie znana jest aktywność OSP w wielu dziedzinach życia wspólnotowego. Często jest ona jedynym przejawem społecznego zorganizowana. Element ten ma również znaczenie w zakresie bezpieczeństwa. Po pierwsze łatwiej jest prowadzić działania ratownicze w miejscowości, w której istnieje nawet mało aktywna jednostka OSP. W takiej sytuacji kierujący akcją nie ma problemów w nawiązaniu współpracy z mieszkańcami danej miejscowości. Po drugie – podczas katastrofalnych zdarzeń klęskowych, kiedy nie jest możliwa pomoc zewnętrzna, organizacja samopomocy sąsiedzkiej następuje na „szkielecie” jednostki ochotniczej. Już sama zdolność uruchomienia zorganizowanego działania jest walorem, który należy doceniać w planowaniu rozwiązań powszechnych w systemie ochrony ludności.

Analiza negatywnych cech wynikała z globalnej oceny społecznego ruchu. Jak zawsze w takich sytuacjach, są jednostki, gminy, czy powiaty, które pozytywnie odstają od tej przeciętności. Przypadki takie stanowią bardzo cenne źródło wniosków, które można wykorzystać do usprawniania systemu.

Pierwszym spostrzeżeniem jest znany fakt, że jeżeli w danej działalności animatorami są pasjonaci i niekwestionowani lokalni liderzy, to w uzyskaniu pozytywnych efektów nie przeszkadzają wady prawne, czy systemowe.
W związku z powyższym, przy braku takowych, należy rozpatrzyć możliwość zasilenia jednostki osobą, która mogłaby taką rolę wziąć na siebie. Często funkcjonariusze PSP a nawet emeryci tej formacji, z powodzeniem wypełniają funkcję lidera. Inną możliwością jest powiązanie społecznego przywódcy z komendą powiatową, chociażby poprzez powołanie go do grona doradców komendanta powiatowego lub nawet zatrudnienia.

Drugim spostrzeżeniem jest zależność ogólnego poziomu aktywności od możliwości stwarzanych jednostkom. Przykładem może być porównanie lat 80-tych z 90-tymi. Pierwsza dekada charakteryzowała się zapaścią finansowania OSP, co bezpośrednio w sposób wyraźny obniżało ich działalność, a pośrednio wpływało na obniżenie sprawności operacyjnej. W drugiej dekadzie, przeniesienie finansowania do gmin samorządowych urealniło relację między lokalnymi potrzebami jednostek OSP a możliwościami samorządów. Mechanizm, jaki wówczas zaczął funkcjonować, spowodował nie tylko zwiększenie środków finansowych, ale zmienił sposób ich wydatkowania poprzez uruchomienie motywacyjnej funkcji tego narzędzia. Efektem tych rozwiązań jest znaczący wzrost żywotności, wyrażany ilością przedsięwzięć realizowanych przez ruch społeczny.

Kolejnym walorem jednostek OSP jest jej powszechność. Budowanie systemu ratowniczego na bazie wybranych jednostek jest w tej sytuacji bardzo ułatwione.

Nie bez znaczenia są względnie małe koszty funkcjonowania społecznej jednostki systemu ratowniczego.

III.Propozycje rozwiązań

W oparciu o przeprowadzoną analizę, można sformułować szereg propozycji rozwiązań, usprawniających system ratowniczy. Zgodnie ze zleceniem, ograniczają się one do lepszego wykorzystania potencjału społecznego i nie obejmują całości problematyki.

Generalnym wnioskiem jest konieczność urealnienia zależności między organem odpowiedzialnym za zorganizowanie i funkcjonowanie systemu a podmiotami go tworzącymi. Umożliwia to właściwe zlokalizowanie organu w strukturze władzy publicznej oraz wyposażenie go w skuteczne narzędzia wykonawcze. Rozwiązania te powinny bazować na głębszej decentralizacji i dekoncentracji, nie tylko kompetencyjnej, ale i finansowej.

Organem odpowiedzialnym za system na poziomie podstawowym powinien być starosta, który zadania swoje realizowałby poprzez komendanta powiatowego PSP. Utrzymanie jednostek OSP włączonych do KSR-G w zakresie gotowości operacyjno-technicznej przeszłoby na poziom samorządu powiatowego. Ponoszenie pozostałych kosztów pozostałoby zadaniem samorządów gminnych. Wynika to z ogólnych zadań gminy, zdefiniowanych jako zaspokajanie zbiorowych potrzeb wspólnotowych.

Rozwiązaniom tym powinny towarzyszyć zmiany polityki PSP, które ogólnie można określić, jako przejście z formacji masowej, na formację kadrową. Zmiany te powinny umożliwić dekoncentrację potencjału kadrowego na wszystkie jednostki systemu ratowniczego.

Szczegółowe rozwiązania obejmują następujące instrumenty:

  1. Jednostki OSP włączane są do systemu na czas określony decyzją starosty.
  2. Wydanie decyzji poprzedza zawarcie umowy między: komendantem powiatowym PSP, wójtem gminy, w której funkcjonuje OSP oraz prezesem OSP.
  3. Umowa (kontrakt) powinna regulować szczegółowe obowiązki stron w zakresie uczestniczenia w KSR-G, w tym m.in.:
    a)     utworzenie jednostki ratowniczo-gaśniczej KSR-G, kierowanej przez dowódcę powoływanego przez komendanta powiatowego PSP w uzgodnieniu z zarządem OSP,
    b)    w0 skład jednostki wchodzą członkowie OSP spełniający określone wymagania wiekowe, zdrowotne i kwalifikacyjne, zapewniający całodobową gotowość bojową,
    c)    w jednostce służbę mogą pełnić strażacy PSP albo inni pracownicy komendy powiatowej PSP ( np. kontraktowi),
    d)    wyznaczenie środków i zakwaterowania dla jednostki,
  4. Członkowie OSP służący w jednostce stanowią rezerwę kadrową PSP, z grona której dokonywany jest nabór do służby w PSP.
  5. W jednostce powinna być stworzona możliwość odbycia zastępczej służby wojskowej.
  6. Samorząd powiatowy pokrywa koszty operacyjno-techniczne jednostki, w tym przede wszystkim:
    a)     wyposażenia w sprzęt ratowniczo-gaśniczy, ochronny oraz pojazdy,
    b)    wyszkolenia oraz lekarskich badań kwalifikacyjnych i okresowych,
    c)    ubezpieczenia n.w., a w przypadkach to uzasadniających również składki zdrowotne,
    d)    ekwiwalentu w zamian za utracone wynagrodzenie.
    e)     eksploatacji i napraw sprzętu,
    f)      dotacji dla jednostki OSP na jej działalność statutową.
  7. Sfinansowanie zadań powiatowych odbywa się ze środków dotychczasowej dotacji MSWiA dla jednostek OSP KSR-G, ustawowych odpisów towarzystw ubezpieczeniowych oraz datacji z funduszy ochrony środowiska.

IV.Zagrożenia

Decentralizacja i dekoncentracja jest pożądanym kierunkiem usprawniającym funkcjonowanie systemu ratowniczego na poziomie podstawowym. Z drugiej strony ważne jest zachowanie mobilności branżowej, której zazdroszczą nam inne państwa o wieloletniej tradycji samorządowej. Jej znaczenie zweryfikowało samo życie podczas zdarzeń klęskowych.  Pierwszoplanowym więc wymogiem przy przemieszczaniu zadań i odpowiedzialności powinno być zabezpieczenie sposobu ich wykonania. Natomiast proponowane instrumenty powinny stwarzać możliwość wyboru opcji, zgodnej z lokalnymi uwarunkowaniami.

Inna procedura może spowodować radykalizację lokalnych rozwiązań, co w konsekwencji grozi załamaniem się spójności systemu.

Realność realizacji niebezpiecznego scenariusza nie wynika tylko z deklaracji aktywistów Związkowych OSP, ale z ich polityki. Najpierw doprowadzili do zmian w ustawie o ochronie przeciwpożarowej z 1991 r., dających im wyłączność w reprezentowaniu interesów jednostek OSP. Później spowodowali, że dowolna czynność wykonywana przez PSP na rzecz OSP nie może odbyć się z pominięciem Związku (ciekawe spacyfikowanie organu państwowego!). Z drugiej strony Związek ma całkowitą swobodę „szycia butów”, w których dalej już chodzi PSP, jako organizator systemu. W ostatnich latach Związek organizuje lobbing na rzecz uchwalenia ustawy o ochotniczych strażach pożarnych. Ideą główną nie jest znalezienie rozwiązań wspierających działaczy terenowych, ale wzmocnienie znaczenia Związku. Konkretnie mówiąc, chodzi o zwiększenie dostępu do finansów publicznych; możliwość ich „przerobienia” i zarobienia, a przy okazji zbicia kapitału politycznego. Ostatnio Związek uaktywnił się w rejestrowaniu swoich stowarzyszeń w Krajowym Rejestrze Sądowym, jako podmiotów pożytku publicznego. Stwarza mu to możliwość odpłatnego realizowania zadań własnych samorządów i prawdopodobnie szefowie tej administracji będą temu sprzyjać. Po pierwsze dlatego, że sami najczęściej funkcjonują w strukturach Związku, a po drugie – to nie oni będą organizować działania ratownicze.

Nie znajduje żadnego uzasadnienia argument konieczności odtworzenia Związku w jego wymiarze i znaczeniu z okresu międzywojennego. Wówczas Związek był jedyną instytucją funkcjonującą w państwie. Dzisiaj, charakter i złożoność problemów kształtujących bezpieczeństwo, wymaga profesjonalizmu i bezpośredniej odpowiedzialności organów państwowych. Związek powinien skupiać się na aktywizowaniu ogólnej działalności jednostek, a każde przedsięwzięcie wpływające na zdolność ratowniczą powinno być podporządkowane strategii bezpieczeństwa przyjętej przez organa państwowe.

Znaczne wyeliminowanie opisanych patologii nastąpi wówczas, kiedy możliwe do uzyskania środki publiczne trafią bezpośrednio do powiatów. Ograniczenie możliwości ich „przerobu” w strukturach Związku, szybko osłabi zainteresowanie dzisiejszego aktywu i stworzy szansę na odbudowę autentyczności jego roli.

Andrzej Brandt 25 października 2007